W związku z trwającym u mnie... i niestety ciagnącym się remontem tego dnia musiałem zakupić kilka kątowników, tapetę, klej, wałek, lampę, przewód do instalacji elektrycznej i parę drobiazgów w sklepie "C". Do wyboru miałem transport autobusem miejskim lub dwukołowcem. Aura zachęcała jednak do wyboru pierwszej opcji - od samego rana lało, a prognozy zapowiadały intensywne opady przez cały dzień. Około południa trochę się jednak rozjaśniło, zweryfikowałem pogodę na radarze (swoją drogą polecam stronę antistorm.eu), który wyliczył czas 80 minut przed nadejściem kolejnego opadu. Mając w tym roku niewiele okazji do turystycznej jazdy rowerem, jak miało to miejsce w ubiegłych latach szybko spakowałem potrzebne pasy z trokami i kilka ściereczek z mikrofibry, które miały posłużyć do zamocowania kątowników bez szkody dla roweru. 
 Na ścieżkach rowerowych oraz chodnikach mijałem niewielu rowerzystów i pieszych, pewnie pierwsza część dnia zniechęciła ich do opuszczenia mieszkań, dlatego do sklepu jechało się szybko i przyjemnie. Po dotarciu do "C", zakupieniu wspomnianych na początku rzeczy przyszedł czas na załadunek. Mając już doświadczenie w objuczaniu roweru poszło dosyć szybko, jednak widok takich zakupów wzbudzał ciekawość innych osób, warto dodać, że parking rowerowy znajduje się tam przed głównym wejściem. Jedna z przechodzących obok par skomentowała to głośno między sobą - "o widzisz jak się chce można wszystko przewieźć".

  Przy trochę większych gabarytach powrót zaplanowałem wzdłuż rzeki Warty, skręcając zaraz za Galerią Jurajską. Nad rzeką, wykonując okolicznościową fotkę zauważyłem również, że GPS przestał nagrywać ślad, stąd na dołączonej mapce długa prosta kreska. Po dojeździe do klatki schodowej, wprowadzeniu roweru do środka momentalnie zaczęło padać, tym samym przejażdżkę mogę zaliczyć do tych ciekawszych i "fartownych" ;)